
Najpierw musi być głośno, aby było cicho. Jak jest w Twoim życiu? Spokój, czy hałas? Do wartości ciszy trzeba się przekonać. Tylko nieliczni ją akceptują. Ja do nich nie należałam.
Muzyka, znajomi, rozmowy, włączone radio to nieodłączne elementy mojego życia. Nienawidziłam ciszy. Na pewno większość z Was może utożsamić się z tym opisem. Przyszedł moment, kiedy zrozumiałam, że coś jest nie tak. Pokazali mi to znajomi, dla których cisza to jeden największych skarbów. Zachwyciłam się nimi, więc zaczęłam przyglądać się im baczniej.

Moje unikanie ciszy było ucieczką przed myślami, samą sobą. Wtedy pojawiały się trudne rozkminy na temat życia, zachowania, relacji. Była to okazja do zobaczenia problemów, których przecież nie miałam, w sumie raczej udawałam, że ich nie mam, nie chciałam ich zobaczyć. Z moich obserwacji robi tak ok. 70% społeczeństwa, jak nie więcej. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta-boimy się.
Udajemy, że jest wszystko w porządku, bo przecież nie możemy być gorsi od znajomych, sąsiadów albo pocieszamy się tym, że inni mają gorzej, więc nasze problemy w porównaniu z nimi to pikuś, na który nie należy zwracać uwagi. Niestety to tylko iluzoryczne szczęście, prowadzące do zrujnowania człowieka.

Moja cisza miała swój początek w adoracji Pana Jezusa. Było to duże wyzwanie. Adoracja wspólnotowa z piosenkami, rozważaniami-SUPER! W ciszy-NIGDY! - takie było moje myślenie. Początkowo zmuszałam się. Głupio to brzmi, bo jak można zmuszać się do bycia z Panem Bogiem? Chyba coś tu nie tak...Ale czy z ludźmi nie jest podobnie? Bywa, że potrzebujemy czasu, aby się do kogoś przekonać, dostosować się do jego stylu bycia, zrozumieć. Tak samo było ze mną.

Komentarze
Prześlij komentarz